- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (439)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (286)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (36)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Odcinek 07
Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem
Odcinek 07
Rozmowa szósta.
Bangkok, 23. listopada
- Już się uspokoiłeś?
- No wiesz, jedenaście godzin lotu z Frankfurtu do Bangkoku wystarczyło, abym zajął się moim ścierpniętym siedzeniem i nie myślał o tym wydarzeniu na lotnisku w Berlinie.
- A Seth spóźnił się godzinę.
- Nie odebrał SMS’a, że przylatujemy o godzinę wcześniej.
- Dobrze, że w ogóle przylecieliśmy.
- Niewiele brakowało, aby przepadł nam ten bilet dookoła świata.
- Niestety w listopadzie zdarzają się takie mgły, które wyłączają kilka lotnisk. Tym razem padło na Londyn, Amsterdam i Paryż, więc nie mieliśmy żadnych szans, aby na czas dotrzeć na Heathrow na lot Qantas do Tajlandii.
- Wiesz, najbardziej zdenerwowany był twój ojciec. Kiedy poszedł odstawić samochód na parking i zanim wytłumaczyliśmy o co chodzi i jak rozwiązaliśmy nasz problem, wiedział tylko jedno, że lot do Londynu został odwołany i chyba nie wylecimy z Europy.
- Ty też nieźle dygotałeś.
- Ale nie straciłem całkiem zimnej krwi i trafiłem do właściwej kobitki z obsługi naziemnej.
- Zajęło jej całe dwadzieścia minut, aby wykombinować nam nowe połączenie do Bangkoku.
- Trzymała nas w napięciu, ale w końcu z uśmiechem oznajmiła, że zmienia nam linię lotniczą na Lufthansę, ale niestety przylecimy na miejsce o godzinę wcześniej.
- To była ulga! Podziękowaliśmy jej z całego serca.
- A ty z amerykańska powiedziałeś do niej – I love you! - Zaskoczyłeś ją. Niemki nie oczekują takich deklaracji.
- Co zrobimy z Sethem?
- Chcesz powiedzieć, że będą z nim jakieś kłopoty?
- Chyba nie, ale…
- Bardzo chce nam towarzyszyć w naszej podróży do na południe Tajlandii, do Malezji i Myanmaru, czyli Birmy.
- Wytrzymamy w jego towarzystwie przez dwa tygodnie?
- Przewidujesz zmęczenie materiałem?
- Mogą być kłopoty, bo…
- Czujesz, że zakochał się w tobie?
- Od razu zakochał się! Nie, ale mogę czuć się niekomfortowo w jego obecności.
- Przyjrzymy się sprawie. Na razie cieszmy się Bangkokiem.
- Ja cieszę się każdego dnia. Dobrze się tu czuję, bo znam to miasto i oprócz atrakcji turystycznych w postaci egzotycznych zabytków, świetnej komunikacji miejskiej, doskonałego jedzenia, możemy spędzać wieczory w naszym ulubionym barze Balcony na ulicy Soi 4.
- Którego jestem dożywotnim członkiem.
- Aktywnym? No, nieźle.
- Nie bierz słów dosłownie. Kupiłem kartę, która daje nam takie członkostwo. Trochę miłych przywilejów z tego wynika. Dziesięć procent rabatu przy każdym rachunku. Biorąc pod uwagę częstotliwość naszych wizyt, ma to niejakie znaczenie.
- Lubię patrzeć na to międzynarodowe towarzystwo – klientów tego baru. Często ze swoimitajskimi chłopcami. Ciekawe obserwacje…
- Baju, baju. Lubisz tam chodzić, bo wszyscy kelnerzy czarują cię swoimi uśmiechami. Wiemy, że wszyscy Tajowie się uśmiechają, ale uśmiechy i czar tych młodych facetów nie pozostawiają cię obojętnym.
- Przyznam się, że czasami mnie nawet krępują.
- Nie bądź taki skromny. Robisz na nich wrażenie.
- Wszyscy biali rasy kaukaskiej robią na nich wrażenie.
- Na mnie patrzą z niechęcią, bo blokuję ciebie.
- Nieprawda, są bardzo mili dla ciebie też.
- Bo może ja daję im wyższe napiwki?
- Nie lubisz dawać napiwków.
- W Tajlandii lubię.
- Jak się czujesz, gdy przychodzimy tam z Sethem?
- Jeżeli jego to nie krępuje, a mogłoby ze względu na stereotyp - biały z Tajem, ja nie mam z tym problemu.
- Ale zauważyłeś, że kelnerzy go lekceważą? Nie witają się z nim tak jak z nami.
- Trochę mnie to denerwuje, ale my go traktujemy jak naszego przyjaciela i mam nadzieję, że to widać.
- Nie będziemy przejmować się tym „co inni o nas powiedzą”!
- Robimy tak od dawna.
- A w Nowym Jorku chodziłeś do barów, czy klubów gejowskich?
- Znowu muszę ci przypomnieć, że mówimy o roku 1976. Ja mam 31 lat, nie dokonałem jeszcze „coming-out’u”, jestem przestraszony, że życie mi ucieka w samotności, a teraz pracuję na czarno jako recepcjonista w obskurnym hotelu dwadzieścia kilometrów od Manhattanu, w mieście Patterson, w stanie New Jersey.
- Nikt cię tam nie podrywał?
- Niestety nie. Widocznie wysyłane przeze mnie sygnały nie były wystarczające silne… Ale miałem jeden zabawny epizod podnoszący na duchu.
- Od kiedy TO się nazywa epizod?
- Przestań. Obsługiwałem w recepcji małżeństwo w wieku około pięćdziesięciu lat. W pewnej chwili mężczyzna oddalił się o krok od lady i zaczął uporczywie wpatrywać się w moją twarz.
Po kilku sekundach wybuchł – Co za twarz! Perfekcyjna! Piękna! Co za proporcje! No może nos trochę za długi! Dawno nie wiedziałem takiej wspaniałej twarzy!
W tym czasie kolega – recepcjonista, zza drzwi, gestem palca wychodzącego i wchodzącego w zaciśniętą pięść pokazywał mi, co tu jest grane.
- I co, i co?
- I nic. Ja zostałem z głupią miną i wypiekami na twarzy, a oni udali się do swojego pokoju.
- Naprawdę nikt nie chciał takiego ślicznego chłopca?
- Nie kpij sobie. Szkoda, ale nikt.
- Acha, więc byłeś już gotowy, otwarty?
- Było to w trakcie czwartego miesiąca pobytu w USA.
- A co cię o tym przekonało?
- Moje wizyty w nowojorskich klubach.
- ???
- Nie podniecaj się. Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Nie straciłem dziewictwa.
- A chciałeś?
- Widocznie niezbyt usilnie. W nielicznych dniach wolnych od pracy jeździłem na Manhattan, w okolice niesławnej 8. alei z 42. ulicą i tam chodziłem do klubów…
- O jakiej porze dnia?
- Te są czynne dwadzieścia cztery godziny na dobę. Siedzisz przy barze lub w fotelu i oglądasz filmy pornograficzne lub pokazy na żywo.
- Seks na żywo?
- Od razu seks! Nie, tylko tańce ze striptizem.
- Co to ci dało?
- Dziś wiem, że wtedy poczułem z całą mocą i jednoznacznie to, co zawsze było moim przeznaczeniem, jeżeli chodzi o moje preferencje seksualne. Dość oszukiwania siebie samego!
- Poczułeś się lepiej?
- Znacznie lepiej. Z determinacją zacząłem myśleć o swojej przyszłości. Wiedziałem już, że wrócę do kraju.
- Od Tereni z Kalifornii wiem, że namawiano cię do zostania w USA i gwarantowano ci pomoc, również finansową.
- Tak, to prawda. Były chłopak Tereni, David, był bardzo poruszony, gdy usłyszał od nas o ówczesnej Polsce i bardzo chciał wyciągnąć mnie z komuny. Uznał, że strasznie się w niej marnuję. Wtedy jeszcze nie wiedział, że marnuję się również jako mężczyzna – gej.
- Miałbyś szansę kogoś spotkać i zacząć nowe życie w Ameryce..
- Tego nie wiem, bo podjąłem inną decyzję.
- Dlaczego?
- Jak sam sobie to wtedy tłumaczyłem, nie byłem jeszcze psychicznie gotowy do opuszczenia rodziny i kraju na stałe. Nie zapominaj, że musiałbym się liczyć z możliwością zakazu powrotu do kraju przez przynajmniej dziesięć lat!
- A podczas następnego pobytu w USA, też jeszcze miałeś te same wątpliwości?
- Adek, nie wszystko na raz! Daj mi odpocząć i poczekaj do jednej z kolejnych rozmów, kiedy to opowiem ci o mojej Ameryce AD 1978.