- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (439)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (286)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (36)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Odcinek 57
Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem
Odcinek 57
Rozmowa pięćdziesiąta piąta.
Nowy Jork, 12. kwietnia
- Czy jest coś jeszcze, czego nie napisano o Nowym Jorku? Czy jest jeszcze jakieś miejsce, którego nie obfotografowano ze wszystkich stron? Czy jest coś jeszcze, zastanawiałeś się przed czwartym tutaj pobytem, czego dotąd nie widziałeś?
- Chyba już wszystko widziałem – tak to skomentowałem i przyznaję się do mojej pychy. I nie miałem racji!
- Nie można wszystkiego zobaczyć w Nowym Jorku. Tego się nie da! Trzeba by tu mieszkać przez lata i zajmować się tylko eksplorowaniem poszczególnych dzielnic miasta.
- Nawet wędrując po znanych mi już miejscach odkrywam ciągłe zmiany, jakie tu zachodzą.
- Ja, gdy patrzę chociażby na zmiany w organizacji ruchu ulicznego w samym centrum miasta i widzę, że można ułatwić życie wszystkim użytkownikom tych ulic, w takim mieście jak Nowy Jork, uważam, że wszędzie można takich zmian dokonać.
- Ale trzeba chcieć, potrafić i konsekwentnie realizować nowoczesne rozwiązania. U nas się nie da!
- Jeżeli na najruchliwszym odcinku ulicy Broadway[1] można było wydzielić pas ruchu dla samochodów, osobno dla rowerzystów i dodatkowo zielony pas ze stolikami i krzesełkami, przy których może usiąść każdy i nie musi za nic płacić, to znaczy, że nie ma rzeczy niemożliwych.
- Trzeba mieć wizję i wprowadzać ją w życie.
- Trzeba mieć w mieście taki potencjał ludzki, jaki ma Nowy Jork!
- Kolejna zmiana: Genialni urbaniści zagospodarowali nieczynne odcinki starego kilkukilometrowego żelaznego wiaduktu kolejowego w dolnym Manhattanie i stworzyli na nim… pasaż dla pieszych.
- Ale jaki to pasaż! To piękna aleja spacerowa! Zachowano niektóre kawałki torów, a na nich stare drezyny obudowane deskami stanowiące teraz wielkie leżaki. Na całym odcinku zasadzono drzewa i krzewy, założono klomby z kwiatami i inne atrakcje zieleni.
- Całość nazwałbym parkiem miejskim unoszącym się nad ruchliwymi ulicami. Zaimponował mi pomysł ławek opadających w kierunku tych ulic, a odsłoniętych od kurzu ogromnymi, grubymi płytami z pleksi. Fantastyczne miejsce na lunch, gdzie gromadzą się setki, głównie młodych ludzi.
- Wszystko dzieje się w atmosferze spokoju, luzu, relaksu. Niewiarygodne, w tym szalonym, zagonionym Nowym Jorku! To miejsce nazywa się The High Line Elevated Park[2], co można przetłumaczyć na Nadziemny Park na Wysokim Szlaku.
- Podobało mi się tam zarówno w dzień jak i późno wieczorem.
- Zapewne podobały ci się pary zakochanych wszystkich możliwych ras i konfiguracji płci, które zaanektowały to miejsce.
- Tak. Nasza rodzima cywilizacja obyczajowa nie dopuszcza takich skandalicznych zachowań!
- Wcale nie garnąłeś się do takich zachowań wobec mnie w tym Parku Nadziemnym!
- Po dwunastu ponad latach!
- Jasne. Byłeś zajęty przyglądaniem się tym młodszym parom! Też uważam, że były ciekawsze od nas.
- Wina leży więc po obu stronach.
- Nie wszyscy wiedzą, że Nowy Jork z roku na rok staje się coraz bardziej przyjazny dla swoich mieszkańców i turystów. Za każdym pobytem odkrywamy nowe inwestycje, które zmieniają to miasto w metropolię, gdzie nie tylko się pracuje, ale również odpoczywa i oddycha świeżym powietrzem! Wielkie aleje i ulice ozdobione są krzewami i ukwieconymi rabatami. Wszędzie można przysiąść na ławkach, schodach, murkach i zjeść swój lunch oraz odetchnąć.
- Na wielu zieleńcach można znaleźć gniazda elektryczne, gdzie można podłączyć laptopa i mieć darmowe połączenie z Internetem.
- Pojawia się coraz więcej ścieżek rowerowych, a wzdłuż rzeki Hudson (ok.10 km), gdzie kiedyś były zabudowania portowe, utworzono pas zieleni dla rowerów i spacerowiczów.
- Jak również plaże na drewnianych molach, które upodobali sobie geje z dzielnicy Soho.
- Tak, tak. W nieskończoność możemy powtarzać to oklepane określenie, że Nowy Jork to fascynujące miasto.
- Które nigdy nie śpi, a my razem z nim.
- Najpierw przypomnę ci, że zaliczyliśmy musical na Broadwayu Jak odnieść sukces w biznesie nawet bez starania się. Bawiliśmy się świetnie, ale chyba nie nauczyliśmy się wiele nowego. To, żeby odnieść sukces trzeba mieć kasę, wiemy od dawna...
- Na widowni byli głównie Amerykanie, którzy zarykiwali się z dowcipów sypiących się ze sceny. Niestety nie wszystkie rozumiałem.
- Bez kompleksów! Mnie też niektóre z nich umknęły, bo śmiech na widowni zagłuszał pointę.
- Mimo wszystko najpewniej czuję się w sklepach Apple! Kocham tę atmosferę. Mimo oporów w stosunku do produktów Apple, bo jestem użytkownikiem Microsoftu i androida, przyznaję, że pobyt w salonie Apple w Nowym Jorku sprawia wrażenie!
- Salon na piątej Alei[3], tuż przy Parku Centralnym, choć w części pokazuje jak wygląda nowoczesna sprzedaż. To tak jak czytelnia i biblioteka razem, tyle, że wychodzi się stąd z zakupami wszelkich możliwych gadżetów komputerowych. Sklep ma ogromne podziemie, do którego wchodzi się przez wejście w formie wielkiego, szklanego sześcianu, w środku którego znajduje się podświetlone symboliczne jabłko tej firmy.
- Ameryka szaleje na punkcie Apple, a młodzież ma wyłącznie iPhony.
- My też, jak ta młodzież, sprawiliśmy sobie trochę tych zabawek. Uzależniliśmy się od nich. Ale to miłe uzależnienie.
- Poza tym dzięki tym i innym elektronicznym gadżetom nasza wielomiesięczna podróż nie spowodowała tęsknoty za domem, bo mieliśmy stały kontakt z bliskimi i przyjaciółmi.
- Przyznaję, bardzo ułatwiły nam logistykę całej podróży dookoła świata.
- Dzięki tej technologii w większości krajów poznawaliśmy ciekawych ludzi i dowiadywaliśmy się więcej o miejscowym życiu.
- Czy też w ten sposób możemy podsumować nasze spotkanie z Jackie’m – nowojorczykiem pochodzenia filipińskiego, i jego kolegami?
- Dowiedzieliśmy jak się spędzają wolny czas niezależni finansowo geje klasy średniej, do jakich klubów chodzą, co ich kręci.
- A co ich kręci?
- Chyba to samo, co wszystkich facetów w średnim wieku, czyli przed czterdziestką. Zdecydowanie kręci ich seks.
- Niektórzy przecież żyją w związkach partnerskich, a niektórzy w małżeńskich, bo stan Nowy Jork dopuszcza małżeństwa homoseksualne.
- O?! I to ma być dla nich argumentem przeciw poszukiwaniu przygód?
- Takie masz wnioski?
- Chyba dość swobodnie traktują te swoje związki. Nie sądzę, aby różnili się w tym czymkolwiek od swoichheteroseksualnych odpowiedników.
- Jackie powtarzał, że bardzo kocha swojego Victora, nowojorczyka z włoską krwią, ale to nie przeszkadza mu bawić się dość swobodnie, podczas licznych podróży służbowych po całym świecie.
- Nasz wieczór z Jackie’m i jego przyjaciółmi, pod nieobecność Victora, przecież bez szczególnych ekscesów, wibrował seksem, jak to kiedyś nazwaliśmy w odniesieniu do gejowskiego rejsu po morzach i oceanach.
- A czym innym może wibrować, gdy grupa pięciu przystojniaków bawi się w klubach gejowskich, gdzie atmosfera jest bardzo swobodna. Łagodnie to ujmując. Wszyscy byliśmy zadowoleni, a na szczęście nikt nie musiał mieć kaca zwanym moralnym.
- Jackie, w typie urody Johnny’ego Deppa, to wulkan energii i okaz „wibrującego seksu”, prawda?
- Prawda. Poza tym szalenie dowcipny i pełen joie de vivre - radości życia, jak ujęliby to Francuzi. Bardzo pasuje do Nowego Jorku, a Nowy Jork pasuje do niego.
- A jednak nie chciał, abyśmy poznali Victora i jakoś tak się stało, że oba wieczory był z nami bez niego!
- A może to Victor nie chciał nas poznać? Nie wnikajmy. Nam pozostały miłe wspomnienia.