- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (439)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (286)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (36)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Odcinek 53
Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem
Odcinek 53
Rozmowa pięćdziesiąta druga.
Waszyngton D.C., 05. kwietnia
- Seth przysyła maile codziennie. Pisze, że tęskni i na bieżąco śledzi naszą podróż na blogu.
- Zastanawiam się, czy da radę przyjechać do Europy.
- Taka podróż to dla Azjatów marzenie życia, ale zdają sobie sprawę, że nie wszystkie marzenia się spełniają. Seth też nie uważa, że bez Europy nie da się żyć.
- Ale ma tam nas, bardzo chciałby zobaczyć Europę w naszym towarzystwie.
- Nie dziwię mu się! A ty, na przykład, chciałbyś polecieć w kosmos?
- Zaraz w kosmos! Ale popatrzeć na te kosmiczne obiekty latające można. Chociaż Muzeum Lotnictwa i Astronautyki w Waszyngtonie[1] trochę mnie rozczarowało.
- Czego oczekiwałeś? Że pozwolą ci polatać tymi aparatami?
- Nie, ale, że chociaż będzie można wejść i zobaczyć od środka prom kosmiczny.
- To nie Disneyland! Mnie Waszyngton urzeka piękną wiosną.
- Jak długo znasz Renatę? To kolejna Polka, którą poznałem w USA, a która odniosła gigantyczny sukces w tym kraju.
- Domyślam się, że Renata odniosłaby sukces w każdym miejscu na świecie. Znamy się od czasów szkoły podstawowej. Najstarsi górale nie pamiętają kiedy to było.
- Polka, lekarka w wojsku amerykańskim?
- Chyba jako jedyna kobieta nieurodzona w Ameryce, doszła w stopniu pułkownika do stanowiska dyrektora Instytutu Patologii Sił Zbrojnych USA.
- W pewnym momencie armia jej podziękowała…
- Wiek ma swoje prawa i ograniczenia. No cóż, przychodzą młodsi. Renata nadal pracuje zawodowo na rzecz armii w projektach dotyczących chorób nowotworowych.
- Przez wszystkie te lata od jej wyjazdu z Polski zawsze utrzymywaliście bliski kontakt?
- Niezbyt regularnie. Renata wyjechała z Polski 1968. Po raz pierwszy od jej wyjazdu zobaczyliśmy się w Nowym Jorku w 1976. Potem była przerwa, bo armia źle patrzyła na kontakty z kimkolwiek z krajów komunistycznych. Od 1990 bywałem w USA często i dzięki Renacie i jej mężowi Johnowi poznałem San Antonio w Teksasie, Memphis w stanie Tennessee z posiadłością Elvisa Presleya - Graceland[2] oraz wszystko to, co jest do obejrzenia w samym Waszyngtonie i w okolicznych stanach. Widywaliśmy się również w Polsce, gdy przyjeżdżała na zjazdy klasowe. Zawsze z mężem – Johnem.
- No właśnie. John. Amerykanin. A jaki nietypowy!
- Nietypowy? Nie. Po prostu fantastyczny facet! Wspaniały mąż. Rewelacyjny pan domu prowadzący całe gospodarstwo z wielką wprawą i umiejętnością. Renata nie jest artystką w kuchni.
- Powiedziałbym, że kuchnia to nie jest miejsce jej przebywania.
- Kiedy jeszcze mieszkała w Szczecinie, podobno postanowiła nauczyć się obierać ziemniaki. Gdy szkoliła ją gosposia pracująca u rodziców, w trakcie obierania pierwszego ziemniaka zadzwonił telefon i Renata wyszła z kuchni.
- Wygląda na to, że nigdy do niej nie wróciła. Renata zarabiała, a John był jej kierowcą, zaopatrzeniowcem, kucharzem i ..
- …znakomitym towarzyszem we wszystkich jej działaniach konsumowania dóbr kultury. Teatry, opery, wystawy sztuki i koncerty – to wszystko „konsumowali” nie tylko w Stanach, ale również w Europie, gdzie Renata stacjonowała ze „swoją” armią we Frankfurcie n/Menem. - Dla mnie John był przede wszystkim niebywale serdecznym i gościnnym gospodarzem. Serwowane przez niego śniadania ze słynnymi pancake’ami zapamiętam na całe życie.
- A omułki, czyli małże po dużym garnku dla każdego?
- Trochę mnie to kosztowało, żeby nie okazać obrzydzenia.
- Grzecznie zjadłeś wszystkie! Zresztą tych wspaniałych posiłków w jego wykonaniu było więcej.
- Bardzo przeżyliśmy śmierć Johna.
- W 2009. Nie mogliśmy być na pogrzebie. Pół roku później pojechałem odwiedzić Renatę, aby pobyć z nią i z Terenią, która przyleciała z Kalifornii, i odwiedzić grób Johna na cmentarzu wojskowym w Arlington[3].
- Minęło kilka lat i Renata musiała zaadaptować się do nowych warunków, nowego stylu funkcjonowania.
- I jak większość wdów znakomicie sobie radzi. Chociaż brak Johna jest nadal wyraźny.
- Zaprosiła nas i sporo swoich przyjaciół na tegoroczne święta wielkanocne.
- Co oznacza, że dziś dzień zakupów świątecznych, a te zakupy oznaczają wizyty w kilku sklepach, z których najważniejszy jest sklep z polską żywnością Kiełbasa Factory[4]. Nie ma takiej polskiej rzeczy, której nie można by tam kupić!
- Wymyśliłeś, aby upiec gęś…
- … i musieliśmy poszukać sklepu z produktami Amiszów[5] – tego szczególnego społeczeństwa, które żyje w warunkach XVIII wieku. Z własnego wyboru oczywiście.
- W Polsce nie masz już dla kogo piec gęsi.
- Dlaczego? Dlatego, że moi dawni przyjaciele, którzy już kilka gęsi skonsumowali, nie przyjadą? Upiekę ją dla ciebie i będziesz ją mógł zjeść całą!
- Nie lubię ani gęsi, ani indyków, ani żadnych innych wymyślnych dziwactw. Nie brak ci tych wszystkich ludzi wokół ciebie? Tego szumu, zawrotu głowy, spotkań, wyjazdów, imprez, drinkowania, zabawy? Bycia w centrum uwagi?
- Ciekawy jestem, co jeszcze wymienisz. Najwyraźniej wszystko to w jakiś sposób drażniło cię.
- Nie, nie drażniło. Ciągle myślę, że coś przeze mnie straciłeś, coś się odmieniło w twoim życiu, coś, co było jego sensem.
- Bezsensem raczej. Jeżeli cokolwiek straciłem, jak to nazywasz, zostało mi to wynagrodzone życiem z tobą.
- Co za nuda!
- Polubiłem tę nudę i nasze życie rodzinne.