- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (439)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (286)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (36)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Odcinek 40
Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem
Odcinek 40
Rozmowa trzydziesta dziewiąta.
Albuquerque w stanie Arizona, 06. marca
- Widoki z trasy z Południowej Krawędzi Wielkiego Kanionu w Arizonie do Santa Fé, stolicy Nowego Meksyku, były równie imponujące.
- Trochę przygnębiające były, niestety, obozowiska (wsie?) Indian, które robiły wrażenie slumsów.
- Za to sama Santa Fé[1] oczarowała mnie swoim kolorem ochry, żółci, beżu i brązu.
- To są kolory tynków, które kiedyś pochodziły z naturalnych glin suszonych na słońcu, a teraz to są ich sztuczne odpowiedniki.
- Fantastyczna jest ta jednolitość stylu architektonicznego. Niespotykanego w Stanach Zjednoczonych. Mam nieodparte wrażenie, że zbudowano domy z piasku i wylano na nie wodę. Nabrały przez to takich obłych kształtów.
- W końcu byłeś w muzeum twojej ukochanej malarki Georgii O'Keeffe[2].
- Od dawna fascynowała mnie swoim malarstwem, a teraz poznaliśmy jej ciekawe życie.
- Miała kobieta szczęście, zdążyła sprzedać swoje obrazy za życia.
- I dlatego w muzeum nie ma wielu jej obrazów. Żałuję, że w Santa Fé byliśmy w niedzielę. Nie lubię niedzielnych miast. Pustych i ospałych. Wolę intensywne życie na ulicach i ruch w sklepach i restauracjach. Ale kolory tego miasta utrwaliły mi się na zawsze pod powiekami.
- Ja wolę Albuquerque [albekierki], bo to największe miasto i główny ośrodek przemysłowy stanu.
- Podobało ci się, bo niezły był ten reklamowany klub gejowski, który zresztą z trudem odnaleźliśmy.
- Drinki były tam wyjątkowo tanie, a tłumek sympatyczny i przyjazny. Nie spotkaliśmy w Nowym Meksyku nikogo z kontaktów internetowych, bo Amerykanie nie potrzebują kontaktów, o jakie nam chodzi. Tutejsi geje zdecydowanie są bardziej konkretni w swoich potrzebach.
- Dla mnie zjawiskowe było zachowanie młodych ludzi na ulicach miasta w tę piątkową noc.
- Co mogą robić nastolatkowie bez dużej kasy mając do dyspozycji samochody, głównie pickupy swoich rodziców?
- Jeżdżą bardzo wolno w kółko po jedynej głównej ulicy handlowej miasta powodując nieustające korki. O północy! Na początku nie mogłem zrozumieć tego zjawiska. Taki ruch samochodowy w nocy!
- Niektórzy w grupach siedzieli na placach obok swoich maszyn.
- Nasze nastolatki robią to samo. Tyle, że nie mają samochodów.
- Czemu pojechaliśmy nad rzekę Río Grande?
- Bo to jest ta rzeka, która występowała w tylu westernach! Meksykanie nazywają ją Río Bravo. Westerny w kinie to moja młodość. Sentymenty!
- Nie załapałem się na te westerny. A współczesne mnie nie kręcą.
- To teraz wysłuchaj informacji o tej rzece. Ma długość 2896 km. Źródła jej znajdują się w Górach Skalistych, w stanie Kolorado. W górnym biegu rzeka płynie na południe, przez stan Nowy Meksyk. Następnie skręca na południowy wschód w okolicach miasta El Paso też w stanie Teksas. Przez następne 2000 km swojego biegu, aż do miejsca, gdzie uchodzi do Zatoki Meksykańskiej, wyznacza granicę między Stanami Zjednoczonymi i Meksykiem.
- Wszystko w tej Ameryce jest największe, najdłuższe i najlepsze.
- Niekoniecznie najlepsze. W Rosji myślą podobnie.
- O Ameryce?
- Nie. O sobie.
- Wszyscy myślimy o sobie lepiej i cieplej niż po-winniśmy.
- Że co? Że jesteśmy najlepsi, najpiękniejsi i w ogóle naj, naj, naj?
- Bez przesady. Jednak mamy tendencje do wybielania siebie i pokazywania się w lepszym świetle niż pokazuje to rzeczywistość.
- Masz kogoś konkretnego na myśli, czy też jakąś konkretną sytuację?
- Jasne. To wszystko, co się działo wokół mnie, odkąd pojawiłem się w PROGRESSIE, a tym samym wśród twoich przyjaciół.
- Przecież cię nie zjedli. Na początku nie zauważyłem żadnej wrogości. Ja byłem wprawdzie zaskoczony mało entuzjastycznym przyjęciem ciebie. Nie jako pracownika PROGRESSU, ale jako mojego partnera.
- Może przyczyny wyjaśnią się w dalszej części naszych rozmów, bo chyba trzeba omówić parę istotnych zdarzeń.
- Jak na przykład nasz wspólny wyjazd do Bydgoszczy.
- Janusz zaskoczył mnie swoim telefonem z zaproszeniem mnie do Bydgoszczy, gdzie mieliśmy spędzić weekend u jego znajomych. Ja pracowałem wtedy jeszcze w Gorzowie.
- Bardzo ucieszyłem się, że zgodziłeś się pojechać.
- Pomyślałem sobie, że warto ponownie uruchomić nasz pociąg, bo może zawiezie nas w dobrą stronę. Bez pośpiechu.
- Mnie dręczyło pytanie jak długo będę musiał czekać na to, abyś poczuł że już chcesz być ze mną.
- Właśnie wtedy uzmysłowiłem sobie, że pozwalasz, abym stopniowo budował w sobie uczucie do ciebie. Widziałem, że jesteś pełen niepewności i obaw, a ja zaczynałem się uspokajać…
- Zupełnie nieoczekiwanie 10 lutego 2000 roku oświadczyłeś mi, że już wiesz, że możemy być razem! Ci znajomi w Bydgoszczy przez przypadek stali się świadkami początku naszego nowego życia.
- Ten spokój, o którym mówię, poczułem uświadamiając sobie, że nikt poza tobą już nie zajmuje moich myśli i, że chociaż tego jeszcze tobie nie mówię, wiem, że cię kocham.
- Po tym nastąpiły najpiękniejsze walentynki, jakie wydarzyły się w moim życiu. Była kolacja w domu w Szczecinie, byłeś ty, byli nasi przyjaciele i obwieściliśmy im, że jesteśmy razem.
- Nie widziałem radości w ich twarzach.
- Dziś widzę to inaczej, wtedy wydawało mi się, że widzę w ich twarzach troskę, czy to się uda, czy nie popełniam błędu, czy nie będę żałować.
- Zadawali ci jakieś pytania? Przestrzegali przed niebezpieczeństwem? Komentowali, jakie stanowię dla ciebie zagrożenie?
- Nie przypominam sobie żadnych ostrych, jednoznacznych sformułowań. Na te delikatniejsze reagowałem zawsze tak samo. Mówiłem im, że niczego się boję, niczego nie żałuję, a każdy rok, który mnie czeka z tobą, będę doceniał jako szczęście, które mnie spotkało.
- Do końca czerwca dojeżdżałem do Szczecina na weekendy, a w lipcu pojechałem tam na stałe.
- W tym czasie w PROGRESSIE zatrudnione były dwie dziewczyny do obsługi klientów, Alek pracował jako księgowy i potrzebowaliśmy ciebie do pracy na wszystkich stanowiskach, a przede wszystkim do technicznej obsługi szkoły i sieci komputerowej.
- Z pełnym zapałem zabrałem się do pracy i robiłem, co tylko było do zrobienia, ale od samego początku nie czułem wsparcia ze strony współpracowników.
- Musiałem być nieźle zaślepiony, bo wtedy niczego nie zauważyłem, a ty się nie skarżyłeś. Nie chciałeś donosić.