- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (439)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (286)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (36)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Sobota wieczorem w Kampot
Sobota.
W ciągu dnia trochę mniejszy ruch niż zwykle, ale tu i tak nie istnieją weekendy w naszym pojęciu. Nie ma zakazów…
Jutro też będziemy robić zakupy na rynku.
Po zakończeniu prac w łazienkach (niedługo opublikujemy zdjęcia), zrobiliśmy sobie wolne, tzn. odpoczynek na leżakach, przedłużoną kolację i wyjście wieczorne do miasta.
Naturalnie rzuca się w oczy brak turystów. Podobno od 15 września do końca października to najsłabszy sezon - narzekają lokalni.
Większość barów i restauracji z pełną determinacją czeka na pojedynczych klientów.
My wyciągamy wnioski na przyszłość…
Cóż, łza mi się kręci w oku -ni mniej ni więcej tylko Kambodżańska Robinsonada w XXI-wiecznym wydaniu. Skąd ja to znam ?!
Tyle, że stelaże pod tapczany (2- i 1- osobowy ) , materace do nich , stół kuchenny i 4 stołki zostały nam w Casablance (1982 r.) przewiezione z Mediny nie tuk-tukiem, a przez niepozornego człowieczka ciągnącego wóz z tymi skarbami. . .
Jak widać nigdy nie jest tak źle, żeby gorzej być nie mogło.
Pozdrawiam - Irena W-K