- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (439)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (286)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (36)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Odcinek 38
Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem
Odcinek 38
Rozmowa trzydziesta siódma.
Los Angeles w stanie Kalifornia. 04. marca
- Jeden dzień u Tereni i Johna w Los Altos Hills pozwolił mi się nieco zregenerować.
- Ja bym jeszcze pospał, a ty mi znowu każesz pakować się.
- Tym razem miałeś łatwiej, bo wynajęty na dwa tygodnie samochód stał na podjeździe!
- Zaczynamy połykanie mil na trasie do Santa Fé w Nowym Meksyku.
- Na tę pętlę długości około sześciu tysięcy kilometrów mamy dziesięć dni!
- Czasu zawsze będzie za mało. Nigdzie nie zagrzejemy miejsca.
- Mieliśmy do wyboru: zobaczyć ciekawe stany na południu USA, albo siedzieć w Kalifornii i odwiedzać znajomych, co też mogło być przyjemne.
- Wolę naszą podróż przez bezkres Ameryki, bo wiesz, że lubię prowadzić samochód i tę niezależność, którą dzięki temu będziemy mieli. Dość mam samolotów, autobusów, odpraw paszportowych, kontroli bagażu, sal odlotowych, poczekalni i czasami dość nerwowej atmosfery.
- Gdy pomyślę, że ponad trzydzieści lat temu przejechałem Stany Zjednoczone od Nowego Jorku do San Francisco, bez GPS’a, bez netbooka, bez Internetu i bez pieniędzy (prawie), nie mogę wyjść z podziwu, że się na to odważyłem. To się chyba nazywa brak wyobraźni.
- Fakt, że ta technologia i gadżety zupełnie zmieniają sposób podróżowania. Poza tym nie musimy się kłócić, którędy jechać, kiedy zjechać z autostrady lub jak znaleźć motel.
- Przypadkowo „trafiony” motel przy autostradzie zawsze jest droższy od tego wybranego w Internecie, a poza tym nie musimy się spieszyć wieczorem, bo zarezerwowany pokój czeka na nas.
- Zdecydowałeś się na motele M6. Dlaczego?
- Oferują zupełnie sensowne ceny, a poza tym mam do tej sieci sentyment, bo w mojej pierwszej podróży po USA kilkakrotnie zatrzymywałem się w M6. Wtedy pokój dwuosobowy kosztował dziesięć dolarów!
- Teraz też nie jest drogo – trochę ponad pięćdziesiąt.
- Właśnie jesteśmy w M6 tuż pod Los Angeles - Thousand Oaks (Tysiąc Dębów).
- Krótki pobyt, a właściwie tylko przerwa na sen.
- Mogłeś mieć dłuższy pobyt w Meksyku. André bardzo cię na to namawiał.
- Namawiać było mu wolno. Nie na tym polegał jego, a potem również mój kłopot.
- Sprawił ci kłopot swoimi wyznaniami?
- Tamtego wieczoru u jego przyjaciół zacząłem domyślać się, jaki jest powód jego złego nastroju.
- Demonstrowanego dość ostentacyjnie. Zaskakującego dla mnie, bo wcześniej kilkakrotnie podkreślał jak dobrze czuje się z n a m i i jak wiele mu daliśmy z siebie w tak krótkim czasie.
- Aż do momentu, w którym uświadomił sobie, że sytuacja go przerosła.
- Co potwierdza jego niedojrzałość emocjonalną, mimo, że nie jest już młodzieńcem. Takie gwałtowne, płomienne uczucia zdarzają się w każdym wieku, ale pewna dojrzałość nakazuje kontrolowanie emocji nie najszczęśliwiej skierowanych.
- Ty stanąłeś na wysokości zadania i spowodowałeś, że sam poszedłem na spotkanie z André’em następnego dnia.
- Chciałem, abyś wyjechał z Meksyku bez kaca moralnego, że zawróciłeś chłopakowi w głowie i zostawiłeś go z dużym niepokojem, że może coś mu w życiu umknęło.
- Nie zawróciłem mu w głowie sam. Razem to zrobiliśmy. A to, że zakochał się we mnie, było już poza moją kontrolą.
- Wasza rozmowa była wam obu bardzo potrzebna. Ty sam też straciłeś pewność siebie. Mieliście szansę wszystko sobie wyjaśnić.
- Ja nie miałem niczego ani sobie, ani jemu do wyjaśniania.
- Pojechałeś zobaczyć się z nim, a ja miałem do wykonania kolejny wpis na naszym blogu. Bardzo lubię te chwile spędzane w Starbucks’ie[1] przy dobrej kawie, gdzie szerokopasmowy Internet jest zawsze za darmo.
- Rozmowa z André’em zajęła mi kilka godzin. Był ci wdzięczny, że pozwoliłeś mi przyjechać na to spotkanie samemu i dać mu wyrzucić z siebie to, co się tak nagle w nim nagromadziło.
- Nie dawałem ci żadnych pozwoleń. Widziałem, że masz ochotę się z nim zobaczyć i porozmawiać. Ty sam miałeś okazję sprawdzić się jak zareagujesz na tę falę uczucia, która na ciebie spadła i jak sobie z nią poradzisz. Z takim małym emocjonalnym tsunami.
- Przyznaję, że zdarzyło mi się to po raz pierwszy w życiu. Nie wiem, które struny mojej duszy poruszył, ale jego wyznania gwałtownego uczucia do mnie, nie pozostały bez odzewu.
- Poczułeś, że serce ci mięknie i zaczynasz czuć się niekomfortowo i robi się trochę niebezpiecznie.
- Niczego się nie bałem. Po raz pierwszy musiałem jasno określić moją rolę w tej sytuacji.
- Sytuację, którą on wykreował, ale przyznajmy, to my trochę ją sprowokowaliśmy.
- Jak sam to określił, byłem dla niego objawieniem. Że ktoś taki jak ja zwrócił na niego uwagę, że był taki dla niego dobry, ciepły, serdeczny, że chciał go słuchać.
- To naturalne, że zapomniał, że tacy byliśmy dla niego o b a j . To ty byłeś jego marzeniem, które było bliskie spełnienia się.
- Mówił mi, że od zawsze czekał na kogoś takiego jak ja. I nagle zjawiłem się w jego realnym życiu!
- Wtedy trudno zachowywać się racjonalnie. Teraz musimy być dla niego wyrozumiali. Domyślam się, że źle znosiłeś widok łez lśniących w jego wielkich, czarnych oczach.
- Nie, nie o te łzy, które starał się ukrywać, chodzi. Jak już powiedziałem, musiałem być zdecydowany i nie dolewać oliwy do ognia, z powodu którego cierpiała jego dusza i serce. Musiałem odebrać mu wszelką nadzieję, żeby nie przedłużać jego męki. Za chwilę wyjeżdżaliśmy, a on zostawał z tym sam.
- Mówiłeś, że sam stwierdził, że może po miesiącu będzie mu łatwiej.
- Czytałeś jego ostatniego SMS’a: „Jesteś czymś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.” Przyznaj, czy można tak po prostu zignorować takie wyznanie?
- No cóż, zupełnie bez sarkazmu mogę pogratulować ci takiego sukcesu, ale z drugiej strony wiem, że nadmiar nieoczekiwanego uczucia może być dużym psychicznym obciążeniem. Jednak w tym szczególnym przypadku nie musisz się tym zbytnio obciążać, bo zupełnie nieświadomie zgotowałeś mu ten los. Chyba, że…
- Że co?
- Chyba, że zamarzyło ci się przedłużenie sobie pobytu w Meksyku?
- Nie będę na ten temat żartować i myślę, że na tym zakończymy temat André’a. Dobrze?