- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (439)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (286)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (36)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Dzień dziesiąty. Odpoczynek.
Każdemu należy się zasłużony odpoczynek. Po wielodniowym zwiedzaniu Manhattanu i krótkim pobycie na Fire Island, w temperaturze często bliskiej 30⁰C., czas na oddech.
W Nowym Jorku pada deszcz i jest zimno: 18⁰C.
Zostajemy w naszym wynajętym apartamencie i rozpamiętujemy chwile spędzone na odkrywaniu tego miasta i przyglądaniu się tempu zmian tu zachodzących.
Pomijając istotę rozwoju: pęd do robienia „kasy”, nie można zapomnieć jak wiele Nowy Jork zrobił dla swoich mieszkańców i turystów. Jak uprzystępnił tereny poindustrialne, a centrum miasta „złagodził” ustawiając wiele stolików, krzeseł, ławek i innych urządzeń, na których za darmo można odetchnąć w tej metropolii.
W deszczowy dzień:
Nasze zdjęcia pokazują Times Square (wczoraj w drodze powrotnej z wyspy) i możliwości relaksu wśród tłumów.
A przy okazji opowiem, co zdarzyło się nam w drodze na Fire Island.
Ze stacji kolejowej w Sayville do nabrzeża z promem na wyspę trzeba dojechać autobusem. Opłata wynosi 5 US od osoby, płatne gotówką. A my jej nie mieliśmy. Kierowca chciał odesłać nas do dość odległego bankomatu mówiąc, że za chwilę nas stamtąd odbierze. Dwie czarnoskóre kobiety, które mnie wydały się Kubankami, zaprotestowały i jedna z nich, mimo naszych oporów, wręczyła kierowcy banknot dziesięciodolarowy. Nie chciała słyszeć, że oddamy jej pieniądze na wyspie.
Te kobiety okazały się być Dominikankami i przez chwilę porozmawialiśmy po hiszpańsku. Pracowały na wyspie.
Czy można coś dodać?
W windzie naszego domu spotkaliśmy Afroamerykankę, którą zapytałem, czy u niej w domu na 16. piętrze jest tak samo głośnio jak u nas na 11. Pytanie zadałem, bo po pobycie na wyspie przerażała mnie perspektywa stałego hałasu metra w naszym mieszkaniu. Odpowiedziała, że są dni lepsze i gorsze. Zależy, kto jest w domu!!
Bardzo rozbawiła nas jej reakcja.