- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (439)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (286)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (36)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Stolica dla odmiany
Stolica! Stolica!
Po półrocznym pobycie na prowincji zapragnęliśmy odetchnąć atmosferą wielkiego miasta.
Phnom Penh rozwija się w błyskawicznym tempie. Ma wszystkie zalety i wady metropolii. Ma jednak swoją własną wielką wadę: ogromny ruch samochodów i motocykli, a w konsekwencji wszechogarniający smog. Spaliny drażnią oczy i gardło. Powietrze jest zabójcze.
Ruch uliczny został zorganizowany: na większości skrzyżowań są światła (w 2011 były tylko na dwóch!) i kierowcy podporządkowują się temu wymogowi. W Kampot są światła na dwóch skrzyżowaniach, ale tam są tylko sugestią dla kierowców…
Po hałasie w Kampot, ten w stolicy nie robi na nas wrażenia.
Bezwzględnie robi wrażenie iluminacja miasta. Na głównych ulicach billbordy migają kolorami, a wielkie aleje imponują oświetleniem.
Miasto żyje do późna. W Kampot po 21:00 zalegała cisza. Tylko psy szczekały…
Obiad jedliśmy w restauracji „Pelikan” prowadzonej przez Polkę. Na zdjęciach widać wiele podobieństw między tym miejscem a „Kameleonem”, ale ocenę pozostawiam Wam.
Menu jest interesujące z wieloma polskimi potrawami i wypiekami. Niestety daje się zauważyć wypalenie zawodowe właścicielki po pięciu latach prowadzenia tego lokalu.