- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (439)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (286)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (36)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Zanim wyruszymy
Ponad pięć miesięcy minęło od mojego wyjazdu z Kampot.
Gdy przyjechałem do Polski w połowie marca, wydawało mi się że mamy przed sobą bardzo długi czas na przygotowanie naszej przeprowadzki do Kambodży.
Czas uciekał i wcale nie było go zbyt wiele…
Postanowiliśmy zabrać ze sobą nasz dobytek, który pozwoliłby w miarę szybko zorganizować w Kampot nasze życie i planowany „biznes” – bistro i cocktail bar „Kameleon”.
Podejmowanie decyzji, selekcjonowanie, przygotowanie i ostateczne wysłanie mienia przesiedleńczego ze Szczecina do Sihanoukville - portu w Kambodży - oznaczało wiele czynności organizacyjnych innych niż te codzienne: zbieranie kartonów pakowych, niezbędne zakupy uzupełniające nasz dobytek, pakowanie, pakowanie i jeszcze raz pakowanie, dźwiganie, składowanie, ładowanie, przewożenie, rozładowywanie itp.
Zajęło to ponad trzy miesiące i w końcu pod koniec lipca 50 kartonów znalazło się w magazynie firmy spedycyjnej GREENCARRIER. Dzięki uprzejmości szefa tego oddziału firmy - pana Grzegorza - zapakowaliśmy tam nasze kartony do 6 wielkich skrzyń.
Kolejnego dnia skrzynie zostały załadowane przez pracownika GREENCARRIER - pana Damiana - do kontenera i pojechały do portu w Szczecinie.
Po odprawie celnej i dokonaniu niezbędnych czynności przeładunkowych kontener wypłynął 1 sierpnia ze Szczecina do Azji, via Hamburg.
Na miejscu w Sihanoukville statek powinien być po ok. 40. dniach.
My wylatujemy z Berlina 29. sierpnia do Phnom Penh via Bangkok i Kijów.
Kupiliśmy bilet lotniczy w jedną stronę.
Zobaczymy, czy nasze planowanie logistyczne nas nie zawiedzie…
gratuluje Wam tej decyzji i przeprowadzki, ktore poswiadczaja, ze swiat i ludzi poznaje sie zawsze. Zazdroscia troche powodowany, wykluczyc z cala pewnoscia nie moge, ze nie pojawie sie w Kampot.
Poki co, Wam dobrego lotu i wielu khmerskich usmiechow.
RyM